środa, 7 października 2020

Gotyk wśród bloków

Białołęka i Tarchomin kojarzą się obecnie już li i tylko z coraz szczelniejszą zabudową i blokowiskami, gdzie z jednego balkonu można poczęstować czymś zacnym sąsiada z naprzeciwka. Korzystający z komunikacji miejskiej może skojarzą pętlę „Tarchomin Kościelny” i zaczną się zastanawiać, o co chodzi z tą nazwą… Tymczasem kilkaset metrów od torów znajduje się serce dawnej osady, dawnego Tarchomina – kościół pod wezwaniem św. Jakuba Apostoła, wybudowany w XVI w.



Budowla jest stosunkowo mała, jednonawowa, ceglana i na pierwszy rzut oka wcale nie przywodzi na myśl średniowiecza, w końcu wiele kościołów na przełomie XIX i XX zaprojektowano w stylu nawiązującym do architektury odległych wieków. Wrażenie pogłębia fakt, iż tuż przy wejściu, zaraz za kratą, na lastrykowej posadzce widnieje data 1894, przez wielu postrzegana jako rok wzniesienia świątyni, choć to zaledwie rok ufundowania owej posadzki. Tymczasem jeśli obejdziemy kościół od zewnątrz, na jednej z cegieł na ścianie prezbiterium znajdziemy wyrytą datę 1518 oraz imię i nazwisko ówczesnego proboszcza: X WIT DYOSINSKI. Tak, kościółek powstał ponad 500 lat temu, na specjalnie usypanym wzgórzu, który miał chronić go przed tak licznymi powodziami – wszak Wisła płynie zaledwie kawałek dalej! Zastąpił poprzedni, drewniany, wybudowany w XIII w. Wówczas ziemię tarchomińską posiadały dwie rodziny: Gołyńscy i Wesslowie, ale nie wiemy, która z nich ufundowała nową budowę.



Tarchomińska świątynia wyróżnia się na tle innych kościołów warszawskich – jej bryła jest oryginalna i nie została zmodyfikowana od XVI w. Nietrudno jednak wyłowić elementy nie do końca pasujące do nadwiślańskiego gotyku – również na zewnątrz. Przedsionek, zakrystia, wieżyczka i dzwonnica pochodzą już jednak z innego okresu, podobnie jak wnętrze. Są barokowe, gdyż XVIII-wieczni właściciele Tarchomina, Ossolińscy, postanowili odnowić i rozbudować świątynię, desperacko wtedy potrzebującą pomocy – po potopie szwedzkim wieś Tarchomin opustoszała. To wtedy zamurowano oryginalne wejście (nadal widoczne) i zbudowano nowe wraz z kruchtą. Ossolińscy ufundowali także nową, murowaną kostnicę na cmentarzu. Szczęśliwie ich plany większej rozbudowy kościółka spełzły na niczym.


W środku znajdują się 3 barokowe ołtarze, choć w XVII w. było ich aż 7! To oczywiście również fundacja Ossolińskich, podobnie jak marmurowa chrzcielnica, ambona, chór i krypta. Zasłaniającą wejście do krypty płytę ozdobiono herbem „Topór”, którym oczywiście pieczętowała się owa rodzina. W środku znajdują się szczątki 5-letniego Ignacego Ossolińskiego, choć podobnież pochówków było znacznie więcej. Jednak najstarszym elementem wnętrza kościoła jest malowidło przedstawiające św. Jakuba wieńczące ołtarz, datowane na XVII w., prawdopodobnie przeniesione z innego miejsca. Szczególną uwagę przykuwa strop kasetonowy z lat 30. XX w. – stanowi iście niebanalny element dekoracyjny w kościele nasyconym barokowym zdobnictwem, ozdobionym ekspresyjnymi rzeźbami…

Warto obejrzeć ten dość unikalny w Warszawie zabytek – w końcu niewiele nam pozostało oryginalnych gotyckich świątyń. Przy okazji można rzucić okiem na pobliską oficynę dworu Mostowskich oraz na oryginalny modrzewiowy dworek – niestety, tylko z daleka, gdyż ten teren jest zamknięty, znajduje się tam seminarium duchowne. Całkiem dobry widok gwarantuje wejście na wał wiślany – ale to już po tym jak obejdziecie kościółek i znajdziecie wiekowe inskrypcje na ścianie prezbiterium, a wśród nowszych cegieł wyłowicie te stare oraz ciemno wypalane, tworzące zachowane na froncie kościoła zdobienia z XVI w…




Artykuł został napisany przeze mnie i opublikowany wcześniej na portalu Warszawa Express.

2 komentarze:

  1. ej bryła jest oryginalna i nie została zmodyfikowana od XVI
    Nieźle!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń