środa, 27 marca 2019

Jest pies, jest dzik, królików nie stwierdzono...


Skąd w ogóle wzięła się nazwa tego miejsca, skoro ciężko już w okolicy o króliki? Otóż wszystko zaczęło się od króla Augusta II Mocnego, który na tym, odległym od Warszawy, obszarze urządził sobie zwierzyniec, a konkretniej hodowlę zwierząt. Do czego używano nieszczęsnych królików? Ano do polowań. Kiedy króla nabrała ochota, przyjeżdżał w te okolice, nieobawiające się zwierzęta wypuszczano, a rozbawione towarzystwo monarchy wybijało futrzaki do nogi…


W tamtym czasie nie istniały żadne murowane zabudowania, zaledwie kilka drewnianych budowli. Wszystko zmieniło się, kiedy posiadłość nabył niejaki Karol Tomatis, szambelan króla Stasia. On to, prawdopodobnie za wygrane w karty pieniądze, postanowił wybudować prawdziwie szlachecką siedzibę! Zatrudnił do tego samego Dominika Merliniego, a za jego sprawą powstało małe klasycystyczne arcydzieło i to jeszcze przed tym, zanim styl ten stał się modny. Tomatis postanowił też postawić dookoła pałacu inne gospodarskie budynki, m.in. kuźnię czy browar, które nie były zaledwie dekoracjami posiadłości, a funkcjonowały i przynosiły zyski. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych, choć czasem mylonych z łazienkowskim wodozbiorem, budynków jest kuchnia, usytuowana oddzielnie, a zaprojektowana na wzór rzymskiego grobowca Cecylii Metelli.





Pałac częściowo spłonął w 1879, potem został zniszczony w 1939 r. Szczęśliwie odbudowano go w latach 60. i umieszczono w nim Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego. W otaczającym go parku znajduje się Park Rzeźby, miejsce też jest jednym z ulubionych miejsc wypoczynku okolicznych mieszkańców.

Pomnik upamiętniający walki powstańcze o Królikarnię. Wykorzystano do niego kolumny z rozebranego budynku giełdy przy Królewskiej, które od wojny zdobiły park.


Jak widać, mam słabość do tego piesełka :)





czwartek, 21 marca 2019

Pałacyk Merliniego


Póki co drzewa jeszcze nie mają liści,  więc przechodząc kładką od parku na Książęcym do Muzeum Ziemi można zobaczyć Domek Holenderski, zwany również Pałacykiem Merliniego, znajdujący się na tyłach placu Trzech Krzyży. Posiadłość ta, sąsiadująca z ogrodami Księcia Podkomorzego, od 1776 r. należała do architekta królewskiego, Dominika Merliniego i to on wzniósł na niej willę własnego projektu. W połowie XIX w. została jednak przebudowana i stała się częścią Instytutu Głuchoniemych. Obecnie znajduje się tam rezydencja ambasadora Irlandii.




środa, 13 marca 2019

Pani na Wiśniewie


Przechadzając się po Tarchominie, można natknąć się na taką oto tabliczkę. Uliczka Pani na Wiśniewie to właściwie mały zaułek, odchodzący od Milenijnej, prowadzący po prostu w krzaki. Można pomyśleć, że jest to po prostu kolejna fantazyjna nazwa, kto bogatemu zabroni…


Pani na Wiśniewie istniała jednak naprawdę. Jej prawdziwe imię i nazwisko brzmi Stanisława Prus-Wiśniewska, hrabianka, malarka, ostatnia właścicielka majątku Srebrna Góra, rozparcelowanego po I wojnie światowej. Jedyne, co obecnie po nim zostało, to nazwa osiedla oraz szumnie nazwany park Wiśniewo, w gruncie rzeczy mały lasek, oznaczony wszędzie jako „własność prywatna”. Powiązany z jednym z banków deweloper chciał tutaj zbudować centrum handlowe, co spotkało się z oporem mieszkańców i sprawa do dzisiaj nie została rozstrzygnięta.



Jeśli wytnie się drzewa w parku Wiśniewo, zlikwiduje się ostatni ślad majątku. Jeszcze 10 lat temu istniał inny: sypiący się dworek Pani na Wiśniewie, wpisany nawet do rejestru zabytków. Niestety, deweloper, który teren wykupił, zburzył resztki budynku (zresztą za zgodą Generalnego Konserwatora Zabytków – sic!) i dotychczas go nie odbudował. Kolejny dowód na to, kto rządzi Białołęką. Pozostała nazwa i ulica upamiętniająca Panią na Wiśniewie, niestety, po drugiej stronie ulicy Modlińskiej.

W tym miejscu stał dworek Pani na Wiśniewie...


niedziela, 3 marca 2019

Proszę państwa, oto miś!


Od 2017 r. przy wejściu do parku Praskiego stoi taki oto miś, AnoufaBear, stworzony przez francuskiego artystę Ylana Anoufę, od kilku lat związanego z Pragą. Bajkowe graffiti pokrywające rzeźbę zostało zaprojektowano również we współpracy z warszawskimi dziećmi, które miały wypisać hasła, jakie kojarzą im się z ukochanymi, nieraz towarzyszącymi im przez wiele wiele lat zabawkami. Oprócz tego, metalowego misia pokrywają rozmaite rysunki kojarzące się ze stolicą, a na jego piersi widnieje oczywiście herb Pragi Północ.