piątek, 13 grudnia 2019

Co pozostało po Szpitalu Ewangelickim?


Muranów to wprawdzie nie jest okolica zachęcająca do spacerów, jeśli jednak wejdziecie pomiędzy bloki, spróbujcie odnaleźć ten przy ulicy Nowolipie 9/11. Umieszczono na nim tablicę upamiętniającą Szpital Ewangelicki w Warszawie, istniejący w latach 1736-1943 w budynku znajdującym się przy ulicy Karmelickiej. Była to instytucja prowadzona przez parafię ewangelicko-augsburską Świętej Trójcy.

 


Początki tej instytucji były nieco makabryczne… w budynku mieszczącym się na terenie cmentarza wygospodarowano jedną izbę dla chorych spoza Warszawy. Szczęśliwie, po ok. 60 latach cmentarz zlikwidowano i przeniesiono na Wolę, a szpital zadomowił się w domu specjalnie do tego celu wzniesionym. W pewnym momencie podzielono go na część luterańską i kalwińską.

Szpital był cały czas unowocześniany, w 1867 zamontowano oświetlenie gazowe, kilka lat później doprowadzono wodociągi. Dobudowano nowy gmach od Karmelickiej. W 1924 r. Emil Gerlach ufundował tutaj pracownię rentgenologiczną. Jednym z pracujących w szpitalu lekarzy był Tytus Chałubiński, odkrywca Zakopanego.

W czasie II wojny światowej teren ten znalazł się na terenie getta. Wraz z likwidacją żydowskiej dzielnicy zamknięto szpital w starej siedzibie i przeniesiono go na Królewską. Podczas powstania szpital został przejęty przez powstańców. 

Po wojnie nie odbudowano budynku. Śladem po nim jest tablica na bloku oraz Skwer Szpitala Ewangelickiego, nazwany tak w sierpniu 2019 r., zlokalizowany mniej więcej na terenie dawnego zakładu.




środa, 4 grudnia 2019

Drewniany ostaniec


Piętrowa oficyna zwrócona frontem do podwórka, szczytem zaś do ulicy, to unikatowy relikt mieszkalnej architektury drewnianej dawnej Pragi. Sto lat temu takie domy były powszechne w krajobrazie tej części miasta. Do naszych czasów przetrwały tylko dwa: przy Kawęczyńskiej 26 na Szmulkach i Środkowej 9 na Nowej Pradze.

Przy Kawęczyńskiej 26 znajdziemy dość nietypowy budynek. Znaczy – nietypowy obecnie, bo kiedy został wybudowany, ok. 1890 r., był typową drewnianą jednopiętrową czynszówką, jako że władze rosyjskie nie pozwalały wówczas na powstawanie obiektów murowanych. Drewniak należał do Edmunda Burkego.

Wprawdzie budynek obecnie raczej straszy, zwłaszcza dyktą w oknach, nadal dostrzec można przepiękne detale wykończeniowe, świadczące o mistrzostwie dawnych cieśli. Na szczęście nie grozi mu już rozbiórka, od 2015 r. jest zabytkiem. Tylko… na co czekają władze miasta? Na to, aż się sam rozpadnie?




A tutaj widać trzy typy praskich budynków - drewniak, murowana kamienica i bloki...

wtorek, 22 października 2019

Kościół na wzgórzu


Kiedy wybrałam się na Młociny, by odnaleźć kilka rozpadających się świadków dawnej koncepcji Miasta Ogrodu Młociny, nie spodziewałam się już na początku spaceru zobaczyć takiej oto ślicznej świątyni. Szczerze mówiąc, myślałam, że pochodzi mniej więcej z dwudziestolecia międzywojennego – nie mogłam się bardziej mylić.


Parafia Matki Bożej Królowej Pokoju została ustanowiona przez Prymasa Tysiąclecia na początku lat 50. Najpierw powstała mała kaplica, z czasem dookoła niej wybudowano kościół, poświęcony dopiero w 1998 r. Jest absolutnie przepiękny, wybudowany na wzgórzu, bardzo skromny w środku. Taka mała perełka, o dziwo, współczesna – a przecież nowoczesne kościoły są na ogół tak bardzo brzydkie!



czwartek, 17 października 2019

Jesień w Parku Skaryszewskim

Ponownie na kartach tego bloga zawitamy na ścieżki Parku Skaryszewskiego. Piękne, jesienne kolory i szalejące wszędzie wiewiórki są zdecydowanie godne uwiecznienia... Nacieszcie oczy i Wy!

 Cicho, spokojnie, pięknie...

 Słońce wyzłacało wszystkie ścieżki...

 Orgia odbić i kolorów...

 Rytmiczna rzeźba broniąca się przed chęcią zanurzenia się w jeziorku.

 Więcej złota...

 Pewna piękna puchata panna z orzeszkiem...

 Iść, ciągle iść w stronę słońca...

 Jeziorko Kamionkowskie i widoczna za nim sylwetka fabryka Wedla.

Na złoto...

A tancerka pląsa wśród róż i liści...

niedziela, 6 października 2019

Umierająca Wronia


Chociaż powstała pod koniec XVIII w., była wtedy przede wszystkim uliczką małych drewnianych domków i dworków. Stały tu również browary. W XIX w. zabudowano ją tanimi kamienicami i fabryczkami, a w okolicy powstał także zakład Machlejda, więc jak łatwo się domyślić, mieszkali tu głównie robotnicy. W 1904 r. miała tu miejsce demonstracja antycarska. Podczas powstania budynki w większości spłonęły. Jak i w innych miejscach na Woli, tak i tutaj odbyły się rozliczne egzekucje ludności cywilnej.

 Przy Wroniej można znaleźć fenomenalne murale.
 Z tyłu widać wieżę Hiltona. 

Niby zwykła czynszówka, ale przecież tak inna i tak ładniejsza od tego, co powstaje obecnie.

Obecnie Wronia prezentuje się… strasznie. Przy ulicy stoją nowoczesne apartamentowce, buduje się kolejne. Nieliczne ostałe kamienice są już wykwaterowane i straszą zabarykadowanymi bramami, brudnymi szybami i porzuconymi butelkami. W większości znajdują się w gminnej ewidencji zabytków, ale nie opłaca się ich remontować, bo istnieją do nich roszczenia. Zapewne teraz wszyscy czekają aż się rozpadną ze starości, wtedy spadkobiercy opchną teren kolejnemu deweloperowi. Po co przecież w naszym zniszczonym i odbudowanym mieście jakiekolwiek stare budynki?

 Zajrzałam do bramy jednej z kamienic.

 Kolejny mural.

 Stare, znikające podwórko...

Kto chce, znajdzie wejście. I przy okazji wykorzysta melinę.

Stare i nowe.

poniedziałek, 30 września 2019

Pałac w Jabłonnej


Dzisiaj wprawdzie nie o samej Warszawie, ale Jabłonna jest tak bliziutko, że zdecydowanie tematycznie tutaj pasuje.

Sama miejscowość od średniowiecza związana była z biskupami płockimi, nic zatem dziwnego, że pałac został zbudowany na polecenie jednego z nich. Michał Poniatowski to także późniejszy prymas Polski i brat króla, Stanisława Augusta. Nic zatem dziwnego, że znany królewski architekt, Dominik Merlini, zaprojektował i siedzibę monarszego brata – kompleks w końcu miał gościć także i Jego Wysokość, a ten gust Merlini znał wręcz znakomicie. Cały lewy pawilon pałacu przeznaczono właśnie dla króla.

 Pałac od frontu.

 Od strony ogrodu.

Ogrodowa fasada.

Plany parku angielskiego nakreślił Szymon Bogumił Zug, odpowiadający też za dodatkowe budowle wzniesione na jego terytorium. Do dzisiejszego czasu przetrwały grota, oranżeria oraz pawilon chiński. Niestety, grota to ruiny grożące zawaleniem, wnętrze chronione jest metalową płytą – a szkoda, bo pewnie niejeden śmiałek chciałby odnaleźć legendarny tunel, prowadzący pod Wisłą na Bielany. Pawilon chiński również jest w fatalnym stanie… 

 Ruiny groty. 

Pawilon chiński.

Szczęśliwie łuk triumfalny poświęcony Józefowi Poniatowskiemu stoi i ma się bardzo dobrze. Dlaczego właśnie jemu? Bo także i on stał się właścicielem pałacu po śmierci imć prymasa. Od 1822 r. nowa właścicielka majątku postanowiła uczcić bohatera, właśnie łukiem i tablicą ku czci.



Niestety, pałacyk został spalony podczas wojny. W latach 50. oddano go Polskiej Akademii Nauk, która przywróciła obiektowi dawną klasycystyczną świetność. Szkoda tylko, że tak wiele jest jeszcze do zrobienia…

Sale w podziemiach z dekoracją malarską, prawdopodobnie z 1776 r.  

Tak się złożyło, że podczas mojej wizyty na terenie Pałacu znajdowały się jeszcze dekoracje weselne sprzed kilku dni... :) 




poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Kamienica przy Chłodnej 27

Mała kamienica, wyglądająca jakby wyczarowano ją w czasach stanisławowskich, została wybudowana na miejscu dawnego parterowego pałacyku w latach 1820-30. Przebudowana w drugiej połowie XIX., przybrała swój obecny kształt. Niestety, obecny gmach nie jest oryginalny, ale w sumie łatwo się tego domyślić - w końcu to Wola! Kompletnie wypalony szkielet został odbudowany w latach 50.


Obecnie znajdują się tam mieszkania.

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Pszczele azyle


Niedzielny spacer to jednak pożyteczna rzecz. Nieważne, ile razy człowiek był w danym miejscu, czasami potrafi ono kompletnie zaskoczyć. W lasku Anecin na tyłach ulicy Milenijnej zobaczyłam taką oto konstrukcję. Oczywiście, domyśliłam się, że jest przeznaczona dla owadów, nie sądziłam jednak, że to tak zwany „pszczeli azyl”. Czym są takie azyle? Schronieniem dla dziko żyjących pszczół, które także zapylają rośliny: uprawne, kwiaty, drzewa, krzewy… Ze względu na rozwój cywilizacyjny czasami nie mają się gdzie podziać, a przecież od nich również zależy przetrwanie naszego gatunku… Na stronie pszczeleazyle.pl znaleźć można także instrukcję, w jaki sposób zbudować własny pszczeli azyl!





poniedziałek, 22 lipca 2019

Pozostałość Miasta-Ogrodu Młociny: Dzierżoniowska 12


Tuż przed I wojną światową Towarzystwo Higieniczne przedstawiło projekt wybudowania miasta-ogrodu na północ od Warszawy, w miejscowości Młociny. Jakie były założenia? Miasta-ogrody miały być małe – do 30 tys. mieszkańców, a zaledwie 1/6 powierzchni powinna zajmować zabudowa. Tereny zielone miały wypełnić pozostały obszar, zapewniając wygodę i odpowiednie warunki dla mieszkańców – znacznie różniąc się od zatłoczonych miast pełnych kamienic. Młociny nadawały się idealnie: były osłonięte od wiatrów, a w dodatku położone nieco dalej od Wisły, co chroniło je przed powodziami. 

Pałac Brühla - niestety, sam w nie najlepszym stanie...

Miasto miało pomieścić się między Wisłą a traktem Marymonckim (obecnie to ulica Pułkowa), zaś na jego serce wyznaczono barokowy pałac Brühla oraz ulicę Muzealną. To stamtąd miały półkolem odchodzić nowe ulice, co widać po dzisiejszym przebiegu takich uliczek jak Farysa czy np. Wygon. Kilkaset willi miało być ukrytych w niewielkich ogrodach, a w pobliżu znajdował się przecież park Młociński – jedno z ulubionych miejsc niedzielnych wycieczkowiczów.

Patrząc na odrestaurowane budynki, wille na Młocinach musiały być piękne.

Plany stworzenia miasta-ogrodu pokrzyżowała wojna, ale do tego czasu powstały już liczne budyneczki, a niektóre z nich do dzisiaj cieszą oko. Niestety, część się rozpada i albo zostanie przebudowana przez chętnych deweloperów, zabudowujących znakomitą miejscówkę w pobliżu zieleni i Wisły, albo najzwyczajniej w świecie się rozpadnie, co też skończy się postawieniem nowych betonowych klocków.

Kolejny z opuszczonych budynków.

Jedną z ulic Młocińskich jest Dzierżoniowska, przy której stoi kilka budynków przedwojennych. Niestety, willa pod numerem 9 została niedawno wyburzona, ale 12 jeszcze stoi. Jeszcze, bo powoli się rozpada, a wielka szkoda. Jest to willa „Moja Zosieńka", wpisana do rejestru zabytków (sic!). Reprezentuje styl zwany dworkowym, nawiązujący do architektury staropolskiej. Kiedyś znajdowało się przy niej oczko wodne, teraz to gruzy, podobnie jak sama willa.

I tak, wiemy, jak to dawniej wyglądało... Poniżej fragment tego budynku jest widoczny z prawej...



Szczątki oczka wodnego...

A historia tego miejsca? Po wykwaterowaniu właściciela były tam mieszkania komunalne, budynek niszczał, nikt o niego nie dbał. W 2012 wybuchł pożar, a 7 lat później – jak widać, ktoś czeka, aż się rozpadnie. Już tylko detale świadczą o dawnej urodzie tego miejsca.