Choć powstanie cmentarza parafialnego na
Tarchominie musiało mieć miejsce wraz z ufundowaniem tam parafii, co stało się
w roku 1518, pierwotnie znajdował się gdzie indziej, zapewne w okolicy kościoła
św. Jakuba. Cmentarz przy ul. Mehoffera powstał w ostatnich latach XVIII lub na
początku XIX w., wraz z innymi cmentarzami tzw. „w polu”. Zmarłych przenoszono
z ich poprzedniego miejsca spoczynku lub też zamykano poprzednie nekropolie w
związku z postępującymi odkryciami medycyny i strachem przed epidemią. Chociaż
trudno w to obecnie uwierzyć, takim cmentarzem „w polu” były na początku
swojego istnienia Powązki.
Cmentarz tarchomiński pierwotnie musiał zajmować
dosyć niewielki obszar, skoro w spisach inwentarzowych z XIX w. wielokrotnie
powtarzano o konieczności jego powiększenia i rzeczywiście, takie przyłączenia
terenu następowały. Po II wojnie światowej powiększono go o hektar nieużytków
należących do kolonistów niemieckich ze Świdrów oraz nieczynny cmentarz
luterański. W jego obręb włączono również i nekropolię wyznawców kościoła
polsko-katolickiego. Ostatnie powiększenie cmentarza nastąpiło w 1986 r. i
pewnie będzie już ostatnim, ze względu na intensywną zabudowę jego okolic.
Zresztą, na cmentarzu grzebie się już tylko zmarłych z parafii tarchomińskich,
ewentualnie członków rodzin już posiadających grobowce.
Tyle historii. Sam cmentarz na pierwszy rzut oka
jest zupełnie zwyczajny, współczesny, choć zachwyca przepięknym drzewostanem
(który jednak ma być wkrótce wycięty, ze względu na stwarzane zagrożenie dla miejsc
pochówku). Jeśli chce się poszukać reliktów cmentarza luterańskiego, należy wejść
w głąb cmentarza i pomyszkować wśród zarośniętych roślinnością kwater
znajdujących się pomiędzy bramą od ulicy Mehoffera a kaplicą św. Marii
Magdaleny. Nie należy zważać na otoczenie, ponieważ niejeden raz w sąsiedztwie
nowoczesnych koszmarków, ewentualnie standardowych bloków z lastryko lub granitu,
znaleźć można właśnie stary nagrobek, pochodzący z II poł. XIX w.
Jeden ze starszych, zarośniętych nagrobków.
Nagrobek z 1914 r.
Grób sędziego pokoju. Konstantego Ostrowskiego.
Niszczejący nagrobek Barbary Engelhart.
Jeszcze jedna mogiła z końca XIX w.
Uważny obserwator znajdzie i taki napis.
Grób właściciela Winnicy, Józefa Labeya.
Zbliżenie na znajomą nazwę miejscowości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz