Jeśli czytaliście
Pana Wołodyjowskiego, to pamiętacie, że na początku powieści Mały
Rycerz, zniechęcony otrzymaną rekuzą, postanowił udać się do klasztoru. Imć
Wołodyjowski zamierzał dołączyć do kamedułów, którzy wówczas pojawili się w okolicach podwarszawskich.
Zakon został
tutaj sprowadzony przez Władysława IV w 1639 r. Zakonnicy nosili białe habity,
stąd właśnie wzięła się nazwa wpierw okolicy, a potem dzielnicy - również w Krakowie. Wcześniej
bowiem okolice Lasu Bielańskiego znane były jako Góra Polkowa, kiedyś zresztą znajdowała
się tam osada zwana Polkowem. Pierwotnie ufundowano kościół i eremy zbudowane z
drewna, którego było tam pod dostatkiem.
Część domków, jak widać, została odrestaurowana. Poniżej wnętrze eremu królewskiego.
Miejsce w pełni
odpowiadało kamedułom, gdyż zgodnie z regułą powinno być poza miastem, na
wzniesieniu, w terenie zalesionym. Zakonnicy żyli w odosobnieniu, ascezie,
obowiązywały ich śluby milczenia. Zresztą, na jednym z kamedulskich eremów
znalazło się hasło: „Przykrość życia bez przyjemności warta jest
przyjemności umierania bez przykrości.”
Prace
konstrukcyjne zostały ukończone w latach 30. XVIII w., gdy postawiono murowany
kościół, trzynaście domków – eremów oraz gospodarcze zaplecze klasztoru. Eremy
były fundowane przez kolejnych możnych, a ich herby są widoczne na szczytach
domków, zachowanych do dzisiaj. Obok murów kościoła znajduje się także mogiła
Stanisława Staszica.
Niestety, w
związku z tym, że zaborcy powiązali zakon z ruchami niepodległościowymi, tuż po
powstaniu styczniowym rozpoczęły się represje. Ostatni zakonnik opuścił Bielany
w 1904 r. Wprawdzie tereny klasztoru przekazano kościołowi prawosławnemu, nie
doszło do przekształcenia ich w cerkiew, ponieważ wcześniej utworzono bielańską
parafię, przy okazji remontując kościół (pod nadzorem Dziekońskiego!).
Sprowadzono tam księży marianów.
Jak widać, wnętrze jest przepiękne, tym bardziej w okresie Bożego Narodzenia. Dekoracje są po prostu fantastyczne!
II wojna światowa
przyniosła olbrzymie zniszczenia, zarówno podczas walk, jak i po ich
ukończeniu. Pustelnia pokamedulska była jedną wielką ruiną. Szczęśliwie zdołano
ją odbudować, choć w pewnym momencie przekazano ją Kurii Metropolitalnej.
Założono seminarium duchowne, a w 1997 Akademię Teologii Katolickiej, potem
przekształconą w Uniwersytet Kardynała Wyszyńskiego.
Kapliczka Matki Boskiej Kodeńskiej została ufundowana niecałe dwa lata temu przez państwa Millerów, upamiętnia ich tragicznie zmarłego syna. Znajduje się tuż naprzeciwko wejścia do kościoła.
Po wojnie
stworzono w tych okolicach park rozrywki dla mieszkańców Warszawy, łącznie ze
sławetną Karuzelą. W latach 70. zlikwidowano go, tworząc rezerwat Lasu
Bielańskiego. Jednak by upamiętnić tamte czasy, tuż obok wejścia do kościoła
znajduje się karuzela autorstwa Józefa Wilkonia, twórcy przepięknej szopki,
ostatnio odrestaurowanej. Przy szopce rezyduje osioł Franciszek, przeuroczy
żebrak, którego jednak nie należy karmić.
"Karuzela, karuzela, na Bielanach co niedziela..."
Jedyny i niepowtarzalny osioł Franciszek to już sędziwy rezydent szopki bielańskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz