Dzisiaj wprawdzie nie o samej Warszawie, ale Jabłonna jest tak bliziutko, że zdecydowanie tematycznie tutaj pasuje.
Sama miejscowość od
średniowiecza związana była z biskupami płockimi, nic zatem dziwnego, że pałac
został zbudowany na polecenie jednego z nich. Michał Poniatowski to także
późniejszy prymas Polski i brat króla, Stanisława Augusta. Nic zatem dziwnego,
że znany królewski architekt, Dominik Merlini, zaprojektował i siedzibę monarszego
brata – kompleks w końcu miał gościć także i Jego Wysokość, a ten gust Merlini
znał wręcz znakomicie. Cały lewy pawilon pałacu przeznaczono właśnie dla króla.
Pałac od frontu.
Od strony ogrodu.
Ogrodowa fasada.
Plany parku
angielskiego nakreślił Szymon Bogumił Zug, odpowiadający też za dodatkowe
budowle wzniesione na jego terytorium. Do dzisiejszego czasu przetrwały grota,
oranżeria oraz pawilon chiński. Niestety, grota to ruiny grożące zawaleniem,
wnętrze chronione jest metalową płytą – a szkoda, bo pewnie niejeden śmiałek
chciałby odnaleźć legendarny tunel, prowadzący pod Wisłą na Bielany. Pawilon
chiński również jest w fatalnym stanie…
Ruiny groty.
Pawilon chiński.
Szczęśliwie łuk triumfalny poświęcony
Józefowi Poniatowskiemu stoi i ma się bardzo dobrze. Dlaczego właśnie jemu? Bo
także i on stał się właścicielem pałacu po śmierci imć prymasa. Od 1822 r. nowa
właścicielka majątku postanowiła uczcić bohatera, właśnie łukiem i tablicą ku
czci.
Niestety, pałacyk
został spalony podczas wojny. W latach 50. oddano go Polskiej Akademii Nauk,
która przywróciła obiektowi dawną klasycystyczną świetność. Szkoda tylko, że
tak wiele jest jeszcze do zrobienia…
Sale w
podziemiach z dekoracją malarską, prawdopodobnie z 1776 r.
Tak się złożyło, że podczas mojej wizyty na terenie Pałacu znajdowały się jeszcze dekoracje weselne sprzed kilku dni... :)