Wielokrotnie mówi
się o osadnictwie olęderskim w kontekście Żuław Wiślanych, jednak Olędrzy
dotarli i do Warszawy. Osiedlili się m.in. na Saskiej Kępie, a także na „moim”
Tarchominie (choć jeśli chodzi o podział administracyjny, są to już raczej
Nowodwory). Osada o nazwie Kępa Tarchomińska powstała pod koniec XVIII w. nad
brzegiem Wisły, regularnie zalewanym przez wylewy rzeczne. Zresztą, sama nazwa
oznacza wyspę lub teren bagienny. Zważywszy na to, jak bardzo klną czasami na
wiosnę mieszkańcy pobliskich nadwiślańskich bloków, nic się nie zmieniło.
Widoczek nadwiślański w pobliżu okolicy, o której dzisiaj mówimy.
Olędrzy wiedzieli
jednak, jak sobie radzić w takim wypadku – w końcu zostali powitani w Polsce z
otwartymi rękoma między innymi dlatego, że potrafili czynić cuda, jeśli chodzi
o uprawę pól podmokłych i meliorację. Było to również widoczne w ich
obejściach. Kiedy zaczynali budowę domu, kopali rów odwadniający, a ziemię
wysypywali w jedno miejsce, tworząc wzgórek zwany terpą. Na terpie stawiano
budynek, kompletnie inny od tych, jakie wypełniały pobliskie wsie. Podczas gdy w
polskim obejściu znajdowało się kilka zabudowań gospodarskich, Olędrzy wszystko
mieścili pod jednym dachem, tylko w ściśle określonym porządku: najpierw część
mieszkalna, potem obora, a na końcu stodoła. Kiedy przychodziła woda, przelewała
się przez mieszkanie, oborę i stodołę, a potem, wzbogacona o obornik, rozlewała
się na pole. Nic nie pozostawiano przypadkowi, w ten sposób część mieszkalna
pozostawała czysta, a nawóz zatrzymywał się na ogradzającym pole płocie z
wikliny. Tak, wierzba to również spadek po Olędrach! Wierzba potrzebuje
dziennie około 60 litrów wody, więc służy do osuszania terenu!
Niestety, choć osada
przetrwała wojnę, po przyłączeniu tego terenu do Warszawy pozostałości po
pierwszych kolonistach zaczęły zanikać. Obecnie pozostały dwa – nieliczne
fragmenty nagrobków na cmentarzu, znajdującym się na zamkniętym osiedlu
strzeżonym (sic!) oraz dom numer 14 – i nawet z wału wiślanego widać jego
położenie na terpie.
Przy okazji niechcący zrobiłam sobie cienisty autoportret.
Bardzo rozsądny system.Piękne fotki.
OdpowiedzUsuńChomik
Niezmiennie mnie zaskakuje, że to miejsce jeszcze istnieje. Ale jest to bardzo miłe zaskoczenie.
Usuń